Witajcie!
W
ten czerwcowy dzień chciałabym się z Wami podzielić moją opinią na temat
książki „Egipskie marzenie” Haliny Kowalczuk, którą jakiś czas temu znalazłam
na półce w bibliotece. Od momentu kiedy wzięłam ją do ręki wiedziałam, że muszę
ją przeczytać. Nie ocenia się książek po okładce, ale to co przeczytałam na
ostatniej stronie oprawy zachęciło mnie do lektury tym bardziej, że w pamięci
miałam inne książki tej autorki. No tak, to już jest moje czwarte zetknięcie
się z prozą Hanny Kowalczuk i jak do tej pory bardzo podobały mi się jej książki:
obyczajowe z romansem w tle i do tego z ciekawą historią. Miałam nadzieję, że
czytając „Egipskie marzenie” się nie zawiodę.
Akcja
powieści rozgrywa się i w Polsce, i w Egipcie. Młoda trzydziestoletnia pani
archeolog, dr egiptologii wraz ze swoim zespołem jedzie prowadzić badania nad
niezwykłym grobowcem w Egipcie. Na miejscu poznaje nie tylko historię miłości
wielkiego kapłana Hotmesa, który został wyklęty i jego kapłanki Chafere, ale
też spotyka egiptologa Nadira Muffiego. Stykają się dwie kultury europejska i
muzułmańska. Pisarka zgrabnie wplata w usta Moniki Szajny poglądy na temat
traktowania kobiet w Egipcie. Tam też rozgrywa się płomienny romans pomiędzy
Moniką Szajną, kobietą zdradzoną kiedyś przez narzeczonego tuż przed ślubem, a
Nadirem Muffim, mężczyzną po trudnym
związku. Miłość w otoczeniu piramid, piasku pustyni, legendy o ponownym
wcieleniu Chafere i Hotmesa. Nie należy zapomnieć o postaci tajemniczej,
zielonookiej Naji, która za wszelką cenę chce coś ugrać dla siebie.
Podsumowując
książka owszem ciekawa, tajemnicza, dla wielbicieli starożytnego Egiptu, ale
mnie jakoś rozczarowała. Może spodziewałam się nieco innego zakończenia... Czy
warto przeczytać o tym, w tym przypadku musicie zdecydować sami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz